Po dłuższych przemyśleniach, doszłam do wniosku, że moją pierwszą opublikowaną pracą będzie recenzja filmu „Najdłuższa podróż”. Co potencjalny widz może się dowiedzieć z opisu?
Opowieść o miłości, przeznaczeniu, zrealizowanych i niespełnionych marzeniach, śmierci i tajemnicach, złożona z dwóch wątków, które splatają się w nieoczekiwanym momencie. W pierwszym z nich oglądamy starszego pana, który po wypadku samochodowym zostaje uwięziony we wraku i w oczekiwaniu na pomoc wspomina całe swoje dotychczasowe życie, wypełnione miłością do nieżyjącej już żony. Drugi z wątków to opowieść o studentce historii sztuki, zakochanej w młodym kowboju z rodeo, który musi wrócić na arenę po ciężkim wypadku, by ratować rodzinne ranczo.
Od samego początku niechętnie zabierałam się za obejrzenie całego filmu, ale ostatecznie przekonała mnie osoba, która wciela się w rolę głównej bohaterki. Jestem uprzedzona do filmów, gdzie zawarte są wątki z kowbojami, rodeo, etc., ale okazuje się, że dobrze wyreżyserowany film może przyciągnąć każdego widza, nieważne czy lubi daną tematykę, czy też nie.
Wróćmy jednak do opisu. Wydaje mi się, że zdecydowałam się obejrzeć ten film, ponieważ zawiera wątek związany z marzeniami. Zacznijmy od Ruth i Iry. Ich znajomość od razu wskazuje na rozwijającą się miłość, która niestety napotyka przeszkody. Ira jest w stanie zrobić dla swojej ukochanej dosłownie wszystko, niestety żyją w trakcie wojny, dlatego wyjazd chłopaka na front okazuje się pierwszą przeszkodą w ich wielkiej miłości.
„Najdłuższą podróż” oglądałam dwa miesiące temu, więc nie jestem teraz w stanie stwierdzić, co wydarzyło się podczas wojny, że Ira stał się bezpłodny, aczkolwiek wiem, że spowodowane to było jego chęcią pomocy innym. Bezpłodność okazuje się tylko chwilową przeszkodą, która jedynie bardziej zbliżyła do siebie dwójkę kochających się ludzi.
Powracając do marzeń... Ira pozwolił Ruth notorycznie kupować coraz to nowsze obrazy, tylko dlatego, że dziewczyna kochała sztukę, co zresztą dowiadujemy się już na początku ich znajomości. Obrazy zajmowały większość ich wspólnego domu, tylko po to, by później zostały sprzedane na aukcji.
Przejdę teraz do historii Luke'a i Sophii. Wydawać by się mogło, że dziewczyna jest typową kujonką, mieszkającą w damskim bractwie, studiującą sztukę. Widz poznaje ją, podczas namawiania przez przyjaciółkę na wspólne wyjście. Co się później okazuje, obie lubią dobrze się bawić i niestety mój pierwszy wniosek okazał się błędny. Sophia jest osobą, którą chciałabym być. Poznaje chłopaka – Luke'a – i nie porzuca szansy poznania go bliżej. Mogłoby się wydawać, że ich pierwsza randka jest wymarzoną randką każdej dziewczyny, jednak jestem pewna, że żadna z nas nie chciałaby takiego zakończenia, jakie spotkało tę dwójkę.
Myślę – a może i jestem pewna, że spotkania Iry i Sophii budują jej pewność siebie. Starszy pan opowiada jej historię swojego życia, jednak Sophia nie pozostaje dłużna i również opowiada o swoim życiu, chociaż tych wątków jest o wiele mniej i nie zostało to zbyt często ukazane, a tak naprawdę jest to chyba tylko mój wniosek, wyciągnięty po pewnej scenie, kiedy Sophia z zaangażowaniem mówi o Luke'u.
Zakończenie filmu najbardziej mnie zaskoczyło. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Ira umrze, a jego historia pozostanie w sercu Sophii, jednak nie przewidziałam takiego obrotu spraw. Sophia oraz Luke dostają zaproszenie na aukcję obrazów Ruth, aczkolwiek Luke w tym samym dniu miał po raz kolejny zmierzyć się z bestią, która niegdyś sprawiła, że doznał poważnej kontuzji. Mimo wszystko chłopakowi tym razem udaje się utrzymać na byku przez osiem sekund, ustanawiając tym swój nowy rekord, aby zaraz potem udać się na aukcję. Okazuje się, że pierwszy licytowany obraz nie jest żadnym dziełem i nikt nie ma ochoty go kupić... nikt, z wyjątkiem Luke'a. W ten sposób chłopak odzyskuje swoją miłość życia, jednocześnie zyskuje coś więcej.
Jestem pełna sprzecznych uczuć co do filmu. Smuci mnie fakt, że reżyser nie wymyślił tej historii sam, a tylko zekranizował powieść napisaną przez Nicholasa Sparksa. Cieszę się, ponieważ Sophia i Luke odnaleźli swoją wspólną drogę, łącząc pasje i podzielając historię Iry oraz Ruth. Jest mi także smutno, kiedy pomyślę sobie, że Luke mógł znów doznać kontuzji podczas ostatniej jazdy, przez co nie pojawiłby się na aukcji, nie kupiłby pierwszego obrazu, a Sophia nigdy nie otworzyłaby własnej galerii sztuki. Z drugiej strony cieszę się, bo ich miłość przetrwała ciężkie chwile.
Mój wniosek końcowy? Chętnie wybrałabym się do kina, żeby zobaczyć to jeszcze raz, a może nawet zaraz ponownie odpalę film w internecie... wszystko jest możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz